Jeszcze tydzień, jeszcze dwa i wiosna ruszy pełną parą, a z nią zacznie się długo oczekiwane nabijanie kilometrów na nasze motocyklowe liczniki. Niestety jak co roku pewnie niejeden z nas nie wróci do domu. Statystycznie każdego roku na polskich drogach ginie ok. 200 motocyklistów. Ilu z nich można było uratować przy pomocy kilku prostych zabiegów? Trudno powiedzieć. Jedno jest pewne: warto walczyć o każdego, dlatego chciałbym poruszyć w tym artykule kilka kwestii, które mogą ocalić życie Waszemu kumplowi, który przesadził na zakręcie lub wkomponował się w bok Daewoo Tico.
W pierwszej kolejności chcę rozwiać pewien mit, przez który bez wątpienia wiele ofiar wypadków straciło życie.
Na pewno wiele razy spotykaliście się z opinią, że nie należy ruszać ofiary wypadku, ponieważ z całą pewnością ma uszkodzony rdzeń kręgowy i możecie tylko zaszkodzić. Nic bardziej mylnego. Oczywiście nie można wykluczyć takiej ewentualności, ale mamy inne priorytety.
W dalszej części przedstawię Wam jak zminimalizować ryzyko spowodowania wtórnych obrażeń rdzenia kręgowego, ale najpierw zajmijmy się tym, co jest naprawdę istotne.
Pierwszą i bodajże najważniejszą zasadą udzielania pierwszej pomocy jest własne bezpieczeństwo. Musicie pamiętać o tym, że od Was będzie zależało ratowanie życia poszkodowanego i musicie zadbać o to, żeby w ogólnym zamieszaniu nie dołączyć do czarnej statystyki zabitych i rannych w wypadkach drogowych.
Przez własne bezpieczeństwo będziemy rozumieli dwie kwestie:
- Unikanie zagrożeń poprzez zabezpieczenie miejsca wypadku
- Stosowanie prostych lateksowych rękawiczek i maseczek do sztucznego oddychania.
Największym niebezpieczeństwem dla ratującego w przypadku udzielania pomocy są inne pojazdy. W dzisiejszych czasach, które karmią się każdą sensacją, zwłaszcza tą tragiczną, kierowcy oglądają, a nawet nagrywają zza szyby przebieg akcji ratowniczej tracąc przy tym czujność. W konsekwencji naszego podekscytowania i żądzy sensacji innych kierowców możemy w jednej chwili z ratownika stać się ofiarą, a tym samym nie dość że nie pomożemy kumplowi, to jeszcze sami będziemy tej pomocy wymagać. ( Nota bene każda przejeżdżająca osoba, która nagrywa i umieszcza swoje dzieła w internecie powinna być karana przed sądem z art. 162 KK za nieudzielenie pomocy osobie znajdującej się w stanie zagrożenia życia lub zdrowia)
Dbając o nasze własne bezpieczeństwo musimy także zwrócić uwagę na ryzyko zapłonu rozlanego paliwa, osunięcia się ze skarpy, przygniecenia przez uszkodzone latarnie, sygnalizatory i tym podobne drogowe gadżety.
Pamiętaj, że w ferworze walki o życie należy przede wszystkim kierować się zdrowym rozsądkiem. Jeśli masz uzasadnione obawy odnośnie własnego bezpieczeństwa – nie ryzykuj. Jeden poszkodowany wystarczy.
Gdy miejsce tragicznego zdarzenia uznamy za bezpieczne musimy ocenić stan świadomości poszkodowanego, w tym celu ostrożnie dotykamy jego ramienia i staramy się nawiązać kontakt słowny zadając proste pytania: „Otwórz oczy!”, „Żyjesz?”, „Słyszysz mnie?”. Istotą nie jest samo pytanie, ile odpowiedz. Jeśli pechowy motocyklista nie reaguje na nasze słowa sprawa robi się naprawdę poważna. W tej chwili o życiu i śmierci decydują minuty.
Wiemy już, że nasz poszkodowany jest nieprzytomny, więc nie obędzie się bez interwencji zespołu ratownictwa medycznego. Będziemy musieli wezwać go tak szybko jak to możliwe, więc warto zapewnić sobie pomoc świadków. Zwerbowany kumpel lub przypadkowa osoba będą mieli na tym etapie dwa zadania. Po pierwsze wezwanie pogotowia, a po drugie prowizoryczną stabilizację głowy i pomoc w zdjęciu kasku.
„Zdjąć kask!? Przecież to go zabije!”
Bzdura. Waszego kumpla może zabić niedrożność dróg oddechowych lub brak oddechu, jeśli będziecie czekać z tą stosunkowo prostą czynnością do przyjazdu ratowników medycznych.
Działamy. Po pierwsze ranny musi leżeć na plecach. Tylko wtedy będziecie w stanie ocenić czy oddycha, a co za tym idzie, czy wymaga podjęcia resuscytacji.
Wasz pomocnik chwyta skorupę kasku układając palce tak, by trzymać też żuchwę poszkodowanego i stara się utrzymywać głowę w osi ciała, czyli krótko mówiąc „prosto”. Na “trzy – czte – ry” obracamy motocyklistę na plecy.
Osoba znajdująca się przy głowie zabezpiecza ją przed zbędnym ruchem, w tym czasie my odpinamy sprzączkę. Warto zapamiętać jedną ważną rzecz: jest wiele różnych sposobów zapinania kasku, ale łączy je jedno: element służący do odpinania zawsze jest czerwony.
Gdy kask jest już odpięty wsuwamy swoje dłonie pod potylicę rannego, a osoba asekurująca głowę delikatnie ściąga skorupę z głowy, po czym wyrzuca ją na bok i przystępuje do dalszej ręcznej stabilizacji.
Teraz kiedy mamy już dobry dostęp do twarzy pechowca musimy udrożnić jego drogi oddechowe. Brzmi fachowo, a jest banalnie proste. Odginamy głowę do tyłu, to znaczy unosimy brodę do góry. Możemy zrobić to sami lub poprosić o to osobę trzymającą głowę.
„A co z kręgosłupem!?” Jak wspomniałem na początku, o tym będzie później. Teraz bez zbędnego zastanawiania głowa wędruje w tył.
Drogi oddechowe mamy już drożne, więc pora sprawdzić, czy poszkodowany oddycha. Pochylamy się nad jego twarzą, przystawimy policzek do ust i przez 10 sekund staramy się wysłuchać, wyczuć i zaobserwować oddech. Dlaczego 10 sekund? Bo możemy uznać kogoś za nieoddychającego trafiając miedzy dwa oddechy.
Od naszej oceny uzależnione będzie dalsze postępowanie.
Jeśli kumpel nie oddycha, to zaraz zacznie się prawdziwa walka o jego życie, ale najpierw szalenie istotna sprawa – telefon ratunkowy!
Nasz dzielny pomocnik wybiera 112 lub 999 i bardzo precyzyjnie określa wasze położenie. Ulica, skrzyżowanie, numer domu, kilometr drogi, charakterystyczne punkty orientacyjne itp.
Im dokładniej opiszemy miejsce, tym szybciej z odsieczą przyjedzie zespół ratownictwa medycznego. Istotne będą też informacje dotyczące ilości osób poszkodowanych i ich stanu.
W chwili gdy pomocnik wzywa pomoc my zaczynamy nierówną walkę ze śmiercią.
Odsłaniamy klatkę piersiową rannego (odpinamy lub tniemy kombinezon), lokalizujemy środek klatki piersiowej przypadający w dolnej połowie mostka i rozpoczynamy uciśnięcia na głębokość ok 6cm. Aby resuscytacja była skuteczna ręce ustawiamy prostopadle do powierzchni klatki piersiowej. W przypadku zatrzymania krążenia prawidłowe uciśnięcia klatki piersiowej są kluczowe dla uratowania kumpla, dlatego uciskamy mocno i szybko, tzn ok 2 razy na sekundę.
Zewnętrzny uciśnięcia klatki piersiowej zastępują w pewnym stopniu prawidłową pracę serca, ale musimy też zadbać o oddech, aby dostarczyć do organizmu pechowca tlen. W tym celu po cyklu 30 uciśnięć mostka obejmujemy usta rannego (najlepiej przez maseczkę do resuscytacji) i wtłaczamy do płuc poszkodowanego powietrze. Oznaką prawidłowo wykonanego wdechu będzie uniesienie klatki piersiowej. Pozwalamy powietrzu swobodnie opuścić drogi oddechowe, po czym wykonujemy drugi wdech.
Jeden pełny cykl resuscytacji krążeniowo oddechowej jest już za nami. Teraz, kiedy pokonaliśmy już lęk powtarzamy 30 uciśnięć i 2 wdechy do momentu, gdy:
- Przyjedzie zespół ratownictwa medycznego
- Nasz kumpel zacznie samodzielnie oddychać
- Będziemy skrajnie zmęczeni, co uniemożliwi nam dalszą resuscytację
- Miejsce zdarzenia stanie się niebezpieczne
Dużo informacji? Zawiła procedura? To tylko pozory. Cały powyższy opis można skumulować do prostego algorytmu postępowania.
- Bezpieczeństwo własne
- Ocena przytomności
- Wołanie o pomoc
- Udrożnienie dróg oddechowych
- Ocena oddechu
- Wezwanie pogotowia
- Resuscytacja
Zrobiliśmy najważniejsze, czyli to, co ma bezpośredni wpływ na to, czy spotkamy się z kumplem na piwie, czy 1 listopada.
Teraz chciałbym poruszyć wspomniany we wstępie wątek obrażeń kręgosłupa.
Oczywiście wypadki motocyklowe wyjątkowo predysponują do tego typu obrażeń, ale jako laicy nie powinniśmy się tym przejmować. Musimy zrozumieć jedną rzecz. Człowiekowi, który nie oddycha, czy to z powodu zatrzymania krążenia czy w następstwie niedrożności dróg oddechowych nie można bardziej zaszkodzić. Jeśli szybko nie wdrożymy powyższych czynności skażemy naszego przyjaciela na pewną śmierć.
Ratownictwo jest dziedziną, w której należy umieć określać priorytety. Najważniejsze jest utrzymanie oddechu i krążenia, reszta nic nie znaczy.
Boisz się ruszyć poszkodowanego? Wspaniale! Dzięki temu nie naraziłeś go na wtórne obrażenia kręgosłupa, ale niestety udusił się wymiocinami, krwią, sprzączką od kasku lub w wyniku zwykłego przygięcia głowy.
Mam nadzieję, że dzięki tym kilku prostym czynnościom uda się Wam zawrócić niejednego motocyklistę z niebiańskiej autostrady!
Brak komentarzy